Czas
Kursy
1.01
1000

Ciągle drudzy. To musi się kiedyś skończyć

10.8.2020,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Być wiecznie drugim to mało przyjemna rola. A do obu zespołów przylgnęła ta łatka dość trwale. Dla Interu to blisko dekada zmagania się z hegemonią Juventusu, a dla Bayeru Leverkusen to trauma dziesięciu miejsc na podium Bundesligi, ale nigdy pierwszego.

Oczywiście pucharową historię obu zespołów trudno ze sobą konfrontować, Inter to uznana na świecie marka, która wygrywał Puchar Europy trzykrotnie, dokładając do tego trzy zwycięstwa w Pucharze UEFA, a Niemcy to zaledwie incydentalny triumfator tych ostatnich rozgrywek z 1988 r. i pechowy finalista Ligi Mistrzów z 2002 r., kiedy trofeum sprzątnął mu sprzed nosa Real Madryt. Dziś to zespół, który balansuje między czwartym a piątym miejscem w Bundeslidze, będący raczej miejscem wykuwania wielkich karier niż ich konsumowania, czego znamienitym i najnowszym przykładem jest Kai Havertz, jedna z największych nadziei niemieckiej piłki i od dwóch lat najlepszy strzelec Aptekarzy.

Zwycięzca bierze wszystko, przegrany zostaje z niczym, tak brutalna jest formuła turniejowa tegorocznych pucharów, trenerzy są więc jak saperzy, nie mają miejsca na pomyłkę. Sztuką jest więc nie tylko strategicznie przystosować zespół, ale też personalnie ustawić stosownie do warunków. I tutaj trener Bayeru Peter Bosz ma spory problem, ponieważ z powodu kolejnej żółtej kartki w rewanżowym spotkaniu z Glasgow Rangers wypadł na poniedziałkowe spotkanie kluczowy dla środka pola Chilijczyk Charles Aranguiz. Na „szóstce” zagra zatem Julian Baumgartlinger. Nie w pełni sił jest również Karim Bellarabi.

Szykuje się więcej zmian, ponieważ już przed rewanżem rywalizacja ze Szkotami byłą rozstrzygnięta, szansę dostał młodziutki Florian Wirtz. W poniedziałek zastąpi go Kerem Demirbay, a w ataku zamiast Kevina Vollanda wyjdzie zapewne Leon Bailey.

Tak jak i Bayer, tak i Inter to drużyna, która tegoroczną przygodę w Europie rozpoczynała od Ligi Mistrzów. Mediolańczycy mieli jednak ultratrudną grupę z Barceloną i Interem Mediolan, a także nieobliczalną Slavią Praga. Wyszli z niej, a w poprzedniej rundzie pokonali hiszpańskie Getafe. O losach rywalizacji z powodu pandemii decydował tylko jeden mecz rozegrany na neutralnym terenie w Gelsenkirchen. Inter wygrał 2:0 po golach Romelu Lukaku i Christiana Eriksena, ale nie zapominajmy, że rywale nie wykorzystali rzutu karnego, a zespół Antonio Conte nie prezentował się olśniewająco.

Nie trzeba być przenikliwym ekspertem od ligi włoskiej, by wiedzieć, że atmosfera w Interze nie jest sielankowa, mimo całkiem udanego sezonu zakończonego na drugim miejscu. Choć bez mistrzostwa, bo to niemal z urzędu przypada Juve, to jednak z rekordową liczbą 82 punktów i aż 81 zdobytymi golami przy zaledwie 36 straconych. Powodem niepokojów są różnice zdań między szkoleniowcem a właścicielami klubu, w skutek czego los trenera zawisł na włosku. Conte otwartym tekstem krytykuje władze, być może dlatego, by zyskać jeszcze większą pozycję. W rozmowach, które odłożono o kilka tygodni, argumentem dla szkoleniowca może być wygrane trofeum. Na pewno nie będzie mu łatwo przenieść się do innego klubu z tak poważnym kapitałem i aspiracjami, bo np. w Turynie zwolnionego Maurizio Sarriego zastąpił już Andrea Pirlo.

Inter nie ma w swojej kolekcji żadnego trofeum od 2011 r. , kiedy po Puchar Włoch sięgnął Leonardo. Była to scheda po Mourinho i świetnym sezonie zakończonym prymatem w Seria A i Lidze Mistrzów. Kto jeśli nie Conte właśnie oraz duet napastników Lukaku – Lautaro Martinez ma dać mediolańczykom wyczekiwany sukces. Tylko Manchester United ma tak samo, o ile nie silniejszą kadrę. Pozostałe kluby nie mają aż takiego komfortu. Inter ma też całkiem przyjemną ścieżkę do finału, z Czerwonymi Diabłami może spotkać się dopiero w decydującym spotkaniu, jeśli wygra z Bayerem, czeka na niego ktoś z pary Szachtar Donieck – Bazylea.