Faworyt wchodzi do gry. Wielka Brazylia vs. Nieobliczalna Serbia
Pierwsza drużyna rankingu FIFA, co nazwisko to gwiazda występująca w czołowych europejskich klubach, niemal pozbawiona wad maszyna, która chce odzyskać mistrzostwo świata po dwóch dekadach, wznosząc trofeum po raz szósty w historii. Miejmy jednak na uwadze, że kilku faworytów już się potknęło.
Porażki Argentyny, drugiej najwyżej notowanej drużyny tego mundialu, Niemiec czy stracone punkty Chorwacji, która broni wicemistrzostwa, to największe niespodzianki, które padły w zaledwie cztery dni tego turnieju. Zwróćmy również uwagę na męki Belgów z Kanadą, Holandii z Senegalem, która zapewniła sobie wygraną dopiero w końcówce meczu, czy remis Danii z Tunezją, a już możemy dojść do wniosku, że będzie to mundial z wieloma niespodziewanymi rozstrzygnięciami. Być może wynika to z tego, że kluczowi gracze każdego wspomnianego zespołu zostały wyrwane z regularnego sezonu. Są umęczeni, czego dowodem są liczne kontuzje i nieobecności, mają problem, by przenieść ot tak dyspozycję z klubu na reprezentacyjny grunt. Wrażenie na całym świecie robią drużyny takie jak Arabia Saudyjska, które miały mnóstwo czasu, by przygotować się do katarskiego wyzwania. Widać to w ich funkcjonowaniu, determinacji i świeżości.
Jeśli teza ta jest prawdziwa, biada Brazylii, która meczem z Serbią rozpocznie swój turniej. Realnie patrząc to najsilniejszy, najbardziej kompletny zespół. Każdy gracz prognozowany do podstawowej jedenastki to rozpoznawalny na całym świecie sztukmistrz w swoim fachu – od bramkarza Liverpoolu Alissona począwszy na Neymarze, gwieździe PSG skończywszy. Właśnie ten drugi może stać się tym, kim był znakomity Diego Maradona dla Argentyny i całego turnieju mistrzostw świata w 1986 roku. Brazylijczyk nie jest już krnąbrnym sowizdrzałem, który upada teatralnie po każdym kontakcie z rywalem. Trzeci udział w mundialu do czegoś zobowiązuje, może to jest właśnie ten moment, byśmy zobaczyli Neymara w najlepszej jego wersji. 30-latek wszedł w wiek piłkarskiej dojrzałości. W imprezach klubowych zebrał już kolekcję medali, głównie w Barcelonie, na poziomie reprezentacyjnym sięgnął po Puchar Konfederacji w 2013 roku i mistrzostwo olimpijskie w Rio de Janeiro, ale żadne z tych osiągnięć nie odpowiada aspiracjom tego niebywałego piłkarskiego zjawiska, bo takim Neymar jest i basta. Wystarczy dodać tu, że dla zespołu narodowego rozegrał 121 meczów zdobywając 75 goli. Od swojego debiutu na mistrzostwach w 2014 roku miał bezpośredni udział w zdobyciu 42 proc. z 19 goli zdobytych przez Brazylię (sześć bramek, dwie asysty).
Ale Neymar, jako największa gwiazda, już zdążył zostać bohaterem skandalu. No może nie skandalu, ale wybuchu złości u przeciwników, kiedy dostrzegli u niego na spodenkach logotyp federacji z szóstą gwiazdką oznaczających szósty tytuł Brazylii w historii. Większość uznała to za przejaw arogancji, ale wielu dostrzegło w tym afirmację dla potencjału Brazylii jako zespołu i wizualizację swoich marzeń.
Neymar jest w gazie, czego dowodem niech będą jego liczby z klubu – 11 goli i dziewięć asyst w 14 spotkaniach PSG. Ma też coś, czego pragną indywidualiści, czyli przyzwolenie trenera na działanie autorskie, ale w interesie grupy. 61-letni Tite dał swojej gwieździe maksimum wolności. To selekcjoner najdłużej pracujący z Canarinhos (od ponad sześciu lat z 76 meczacmi), razem przeżyli niejedno, w Katarze są ponoć siebie bardzo pewni nawzajem, a zaufanie to ma przełożyć się na funkcjonowanie całej grupy. Takich ikonicznych postaci Brazylia ma więcej, choćby środkowych obrońców. Dla 38-letniego Thiago Silvy to już czwarte mistrzostwa, dekadę młodszy Marquinhos jest przyjacielem Neymara i jego partnerem z PSG. Linia środkowa to z kolei do niedawna tercet doskonale znany fanom Ligi Mistrzów, a więc Raphinha, Casemiro i Vinicius Jr. Można tak analizować każdą formację, a spoglądając na ławkę rezerwowych uznać należy, że zmiennicy sami stanowiliby zespół gotowy walczyć o medal na mundialu.
Przypuszczalny skład Brazylii: Alisson – Danilo, Thiago Silva, Marquinhos, Telles – Raphinha, Paqueta, Casemiro, Vinicius Jr – Richarlison, Neymar.
Serbia pojechała na mistrzostwa wygrywając swoją grupę eliminacyjną, nie przegrała ani jednego meczu i straciły punkty tylko dwa razy w ośmiu spotkaniach. Podopieczni Dragana Stojkovicia są w dużym gazie, selekcjoner martwi się jedynie o zdrowie Aleksandara Mitrovicia (osiem goli w eliminacjach), który jest jedną z ikon reprezentacji. W ataku będzie brylował więc Dusan Vlahović, kolega aż trzech Brazylijczyków z Juventusu. Dodajmy, że na ławce rozpocznie mundial obrońca Legii Filip Mladenović.
Przypuszczalny skład Serbii: V. Milinković-Savić – Milenković, Veljković, Pavlović –Lukić, Gudelj - Żivković, S. Milinković-Savić, Tadić, Kostić – Vlahović.
Oba zespoły spotkały się ze sobą w grupie poprzedniego mundialu, Brazylia wygrała 2:0. Dziś należy spodziewać się tego samego, bo Canarinhos są potęgą, a w mistrzostwach nie przegrali w grupie 15 ostatnich spotkań. Ostatni raz zdarzyło się to w 1998 roku, kiedy ulegli Norwegii. Na marginesie ostatni raz Brazylia nie wyszła z grupy w… 1966 roku. Serbia może śnić o niespodziance, eksperci mówią, że jest nieobliczalna, ale to się po prostu nie uda. Mój typ: 3:0 dla Brazylii.