Czas
Kursy
1.01
1000

Liverpool – Wolverhampton. Wielka ucieczka The Reds

16.02.2025 15:00,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

W zwyczajnych okolicznościach taka zapowiedź nie musiałaby w ogóle powstawać – The Reds prowadzą w tabeli Premier League, są na najlepszej drodze do zdobycia mistrzostwa. Jednak po tym, co wydarzyło się w Pucharze Anglii, z którego Liverpool odpadł już w czwartej rundzie z Plymouth Argyle, oraz w ostatnich derbach z Evertonem, z którego faworyci wyciągnęli tylko remis, w starciu z Wolverhampton naprawdę wiele niespodziewanego może się zdarzyć.

Były selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz zwykł mawiać, że 2:0 to niebezpieczny wynik. Parafrazując te słowa można powiedzieć, że siedmiopunktowa przewaga w drodze do mistrzostwa Anglii to bardzo niebezpieczna przewaga, bo wystarczą trzy potknięcia i dystans ten maleje do minimum. Mówimy o sytuacji, w której goniący Arsenal ani myśli zbastować, więc każda zdobycz pretendentów jest na wagę złota. Był taki moment w tym sezonie, kiedy The Reds byli rzeczywiście nietykalni, ale w ostatnich pięciu spotkaniach na trzech frontach zanotowali bilans 2-1-2. Odpadnięcie z Pucharu Anglii z drużyną Tymoteusza Puchacza musiało być bolesne, ale chyba boleśniejsze – w obliczu nadrzędnego celu, jakim jest mistrzostwo – było remisowe doświadczenie w derbach z Evertonem (2:2). Mówiąc obrazowo, od dłuższego już czasu podopieczni Arne Slota uprawiają wielką ucieczkę przed goniącymi przeciwnikami, a takie zespoły jak Wolverhampton są od tego, by rezultaty tej ucieczki nie były aż tak spektakularne. Być może to jedyny taki słabszy moment liverpoolczyków w tym sezonie, w Lidze Mistrzów stracili punkty tylko raz przegrywając na finiszu z PSV Eindhoven, więc te słabości wydają się być sprawą incydentalną.

Co może Wolverhampton? To już nie ten zespół, który siał postrach wśród najlepszych i który zaraz po awansie do Premier League dwukrotnie zajął siódme miejsce. Z czasem było już tylko gorzej, 17. lokata, jaką Wilki zajmują teraz, to przejaw większej niemocy. To jednak klub, który trzyma się swojej filozofii. Portugalskiej filozofii, biorąc pod uwagę cztery lata pracy Nuno Espirito Santo (obecnie Nottingham Forest), rok pracy Bruno Lage (obecnie Benfica) czy teraz Vitora Pereiry. Ten ostatni zastąpił w trakcie sezonu Gary’ego O’Neila, pracuje od dziesięciu spotkań, w których idzie zespołowi coraz lepiej. Mówi o tym i bilans (5-1-4), ale fakt, że przegrane miały miejsce w starciach z notowanymi w tym sezonie przeciwnikami (m.in. Nottingham, Chelsea czy Arsenal). W pobitym polu zostały ostatnio Aston Villa (w lidze) i Blackburn (FA Cup), więc można założyć, że i Liverpool ma się czego obawiać.

Przede wszystkim gospodarze muszą utrzymać rękę na wodzy, jeśli coś nie ułoży się po ich myśli. Już po meczu z Evertonem doszło do niemałej zadymy, widać, że nerwowość może rosnąć z każdym niepowodzeniem, zwłaszcza że mówimy o zespole, który nie zwykł się potykać. Przypomnijmy, że w derbach dwie czerwone kartki zobaczyli członkowie sztabu szkoleniowego. Wyrzucony przez sędziego został także Slot, ale nie ma ostatecznej decyzji organów dyscyplinarnych FA, czy usiądzie w niedzielę na ławce, czy tylko na trybunach.

Poza tym trener Slot ma dość komfortową sytuację kadrową. Wypadają mu jedynie Joe Gomez z powodu kontuzji (nie gra od początku roku) i Curtis Jones z powodu kartek. W Wolverhampton lista nieobecnych jest dłuższa i dotkliwa (cztery przypadki to zerwane więzadła), stanowią ją: Hee-chan Hwang, Jorgen Strand Larsen, Sasa Kalajdzić, Yerson Mosquera, Leon Chiwome, Enso Gonzalez i Boubacar Traore. Do tego szkoleniowiec dokona kilku zmian, bo przeciwko Blackburn nie grała galowa jedenastka, na pewno nie w kilku przypadkach.

Mój typ: 3:1.

Przypuszczalny skład Liverpoolu: Alisson - Alexander-Arnold, Konate, van Dijk, Robertson - Gravenberch, Szoboszlai, Mac Allister - Salah, Diaz, Gakpo.

Przypuszczalny skład Wolverhampton: Sa - Doherty, Gomes, Agbadou - Semedo, Andre, Bellegarde, Ait Nouri - Sarabia, Guedes, Cunha.