Borussia jak grabarz, szykuje gwoździe do trumny Interu
Zapowiedzi
30.3.2024
Na te pytania odpowiedź poznamy w trakcie najbliższych tygodni, na razie jest tyle samo dowodów „za”, co „przeciw”. Choćby w związku z wykorzystywaniem szansy pokonania przeciwnika, którzy są blisko kapitulacji. Weźmy mecze Borussii z Realem Madryt czy Interem w pierwszej serii. Z mediolańczykami Źrebaki prowadziły do 90 minuty, z Królewskimi jeszcze dalej, bo do 93, a mimo to oba spotkania zakończyły się remisami. Ale już z Szachtarem Borussia była bezlitosna, w myśl uprawianej na boiska reguły (przepraszam za kolokwializm) „Masz frajera, to go goń”… 6:0 na wyjeździe, 4:0 u siebie, a mogło zakończyć się wiele wyżej. Mowa o Szachtarze, który pokonał Real i urwał remis z Interem. W ogóle grupa ta jest pokręcona do granic, nawet liderująca Borussia nie może być niczego pewna, bo wyobraźmy sobie, że przegra dwa ostatnie mecze, a faworyci nie stracą punktów, i pierwsze miejsce zajmie Real, a drugie Inter. Tak, Włosi mają jeszcze szanse, choć dwa punkty na ich koncie wyglądają obecnie mocno komicznie, biorąc pod uwagę skalę chińskich inwestycji w klub, a także potencjał graczy, zwłaszcza w ofensywie.
I tu pada fundamentalna kwestia, czy BMG wykorzysta szansę, jaka się przed nią otworzyła, choć znaki na niebie i ziemi, a także ostatnie wyniki w Bundeslidze (wysoka wygrana z Schalke 4:1, zwycięstwo z RB Lipsk), wskazują na to, że tak. Być może świetne występy drużyny trenera Rose są konsekwencją tego, że nikt nie nakładał na piłkarzy paraliżującej presji, biorąc pod uwagę losowanie. Sam występ w Lidze Mistrzów, właściwie powrót do niej, oznaczał pewien sukces, ale jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Niejednemu kibicowi z Moenchengladbach zamarzyło się pewnie, by jego klub poszedł drogą Lipska, który w zeszłym sezonie dotarł aż do półfinału Ligi Mistrzów. Także działaczom zaświeciły się pewnie oczy, bo na Lidze Mistrzów klub zarobił już (wliczając premie za zdobyte punkty) ponad 32 mln euro. Na razie jednak cel jest krótkoterminowy: pokonać Inter, pozbawić go szansy czołowe miejsce. Gdyby doszło do realizacji takiego scenariusza, w Mediolanie doszłoby pewnie do przewrotu. Już w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy Inter pogrzebał swoje szanse na zwycięstwo w Lidze Europy, zastanawiano się, czy chińscy właściciele nie przegonią trenera Antonio Conte (12 mln euro pensji rocznie). Nie zadowoli ich na pewno ligowa rzeczywistość (z pięciopunktową stratą do pierwszego Milanu), bez sukcesu w pucharach. Tym bardziej że na tym froncie Inter zbiera cięgi bolesne dla ich honoru, biorąc pod uwagę choćby ostatnią przegraną z Realem (0:2), kiedy po bezmyślnej czerwonej kartce dla Arturo Vidala zespół musiał radzić sobie w osłabieniu przez większość spotkania.
Wróćmy jednak do Borussii. Ostatnio mecze idą jej tak łatwo, że szkoleniowiec może oszczędzać kluczowych graczy. Przeciwko Schalke nie wystawi w podstawowym składzie Larsa Stindla, Nico Elvediego, Christopha Kramera i Stefana Lainera. Wszystkich zobaczymy pewnie w jedenastce przeciwko Interowi. Sytuacja jest na tyle komfortowa, że problemem nie jest nawet koronawirus Ramy’ego Bensebainiego. Nie jest to może skład gwiazd, jak w Interze, ale na tyle stabilny i obliczalny, że można z nim realizować kolejne cele. Inter zawodzi, bo nic w nim nie gra, i nie zmieni tego obrazu nawet wysoka wygrana z Sassuolo (3:0). Wciąż dyskusyjną kwestią jest, czy zespół powinien grać w ustawieniu z trzema obrońcami, dlaczego kłopoty z aklimatyzacją ma znany z niemieckich boisk Achraf Hakimi, czy słusznie szkoleniowiec odrzuca Duńczyka Christiana Eriksena i czy cała odpowiedzialność za ofensywę powinna spoczywać na Romelu Lukaku (dostał w sobotę wolne, wszedł na kilka minut), skoro Lautaro Martinez ostatnio częściej zawodzi niż daje powody do satysfakcji. Akurat nie chodzi o ostatnie ligowe spotkanie, bo Argentyńczyk był najlepszy na boisku, ale o całokształt oczekiwań wobec niego. Dał też znać o sobie Alexis Sanchez, który strzelił kolejnego gola wychodząc w podstawowym składzie, ale czy to wystarczający symptom, by uznać mediolańczyków za faworyta starcia z Borussią?
Kibice już są wściekli, czemu dają powoli dowody. Conte i jego piłkarze przekonują z kolei, że wszystko jest na dobrej drodze, wystarczy zachować ciągłość formy, a nie okazywać ją fragmentarycznie przez kilkanaście minut w każdym spotkaniu (np. w pierwszym meczu z Realem). Szkoleniowiec przekonuje również, że ma doskonałe relacje z prezesem i właścicielami, jest to szacunek odwzajemniony i oddaje się do ich dyspozycji. To ostatnie może brzmieć niepokojąco, bo nie mówi się o tym wtedy, kiedy nie ma nic na rzeczy.
To będzie kolejny finał dla Interu, jak był to dla niego finał przed tygodniem przeciwko Realowi. Czy podoła zadaniu, przecież tylko zwycięstwo przedłuża szanse mediolańczyków na wiosenne występy w Lidze Mistrzów? Borussia zwietrzyła szansę, jej piłkarze nabierają pewności siebie, szykuje się jeden z najlepszych meczów w grupie Ligi Mistrzów w 2020 roku.
Mój typ: nie mam, w takim meczu może wydarzyć się wszystko.