Czas
Kursy
1.01
1000

Finał Ligi Konferencji, czyli bal dla uboższych

25.05.2022 21:00,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Ktokolwiek wygra Ligę Konferencji zostanie zapamiętany na wieki. Zawsze bowiem pamięta się pierwszego triumfatora nowych rozgrywek. Były obawy, że trzeci w hierarchii ważności z europejskich pucharów nie będzie traktowany poważnie. Finaliści, jakimi zostali Roma i Feyenoord, to jednak znane, utytułowane firmy. Miejsce finału, a jest nim Tirana, pozostaje jednak pełną egzotyką.

Ktokolwiek wygra Ligę Konferencji zostanie zapamiętany na wieki. Zawsze bowiem pamięta się pierwszego triumfatora nowych rozgrywek. Były obawy, że trzeci w hierarchii ważności z europejskich pucharów nie będzie traktowany poważnie. Finaliści, jakimi zostali Roma i Feyenoord, to jednak znane, utytułowane firmy. Miejsce finału, a jest nim Tirana, pozostaje jednak pełną egzotyką.

Oba zespoły wręcz pragną jakiegokolwiek sukcesu poza krajem. Roma zaliczyła jego namiastki, jakim były przegrane finały Pucharu Europy (obecnej Ligi Mistrzów) z Liverpoolem po karnych na początku lat 80. oraz Pucharu UEFA w bratobójczym dwumeczu z Interem Mediolan (0:2 i 1:0). W sumie 31 lat wyczekiwania na finał rozgrywek międzynarodowych. Feyenoord ma się pod tym względem wiele lepiej. W latach 70. nawet wygrał Puchar Europy (po finale z Celtikiem Glasgow), a także sięgnął po Puchar UEFA. To ostatnie osiągnięcie powtórzył w 2002 roku, wygrywając w finale z Borussią Dortmund, mając w składzie Tomasza Rząsę. W rodzimych rozgrywkach obu klubom wiedzie się rozmaicie, prymat w kraju to raczej melodia z przeszłości. Roma ma na koncie tylko trzy scudetto, ekipa z Rotterdamu triumfowała aż 15 razy w historii, ale w XXI wieku po wygraną w Eredivisie sięgnęła zaledwie raz.

Liga Konferencji to młodsza i uboższa siostra Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy. Zdradza to choćby lokalizacja finału, na który wybrano zaledwie 20-tysięczny stadionik Arena Kombetare w Tiranie. Na szczęście nie zagrają w nim totalnie peryferyjne zespoły, choć wieszczono, że rozgrywki te będą balem dla uboższych federacji z krajów drugiej piłkarskiej prędkości.

Dla tak utytułowanego szkoleniowca jak Jose Mourinho, który z Porto i Interem wygrywał Ligę Mistrzów, nie ma znaczenia, czy walka idzie o szczerozłote trofeum, czy o medal z kartofla. Portugalczyk jest nałogowym zwycięzcą, chce wygrywać zawsze i wszystko. Wścieka się, że kibice obu klubów zasługują na więcej, a na pewno zebraliby się w takiej liczbie, by wypełnić Santiago Bernabeau, a nie prowincjonalny obiekt na krańcu Europy, ale do samego meczu podchodzi z należytą uwagą. Stwierdził, jest skoncentrowany jak na każdy dotychczasowy finał w karierze. Docenia także przeciwnika, uważając, że holenderska piłka to jedna z ostatnich wysp romantycznego futbolu, który opiera się na ofensywnej grze bez przesadnej dbałości o obronę. Zdaniem Mourinho, gdyby nie momentami naiwna gra, holenderskie kluby na czele z Ajaksem Amsterdam i PSV Eindhoven osiągnęłyby wiele więcej niż pojedyncze triumfy w Europie.

Roma jest w gazie. Sportowym i mentalnym. Wygrywając w ostatniej kolejce Serie A na wyjeździe z Torino klub ze stolicy zapewnił sobie rzutem na taśmę udział w przyszłorocznej Lidze Europy. Oznacza to, że nie stanie się beneficjentem zapisu o miejscu w wyższych rozgrywkach dla triumfatora Ligi Konferencji. Feyenoord zajął trzecie miejsce u siebie w rozgrywkach (niżej notowanych niż liga włoska), dlatego dla Holendrów stawka jest wiele wyższa.

Faworytem bukmacherów Fortuny są rzymianie w stosunku 2,37 – 3,40 – 3,20. Wynika to m.in. z klasy i potencjału piłkarzy. Kluczowym zawodnikiem kończących się rozgrywek jest Brytyjczyk Tammy Abraham, który odwdzięczył się Mourinho za zaufanie i zainwestowane weń 40 mln euro będąc doby duchem zespołu, strzelając 27 goli we wszystkich rozgrywkach, z czego dziewięć w Lidze Konferencji. 24-latek atakujący dał przede wszystkim awans do finału, strzelił gola jedynego gola w rewanżowym spotkaniu półfinałowym z Leicester (w pierwszym meczu było 1:1). Kluczowym zagadnieniem dla fanów Romy jest jednak dostępność Henrikha Mkhitaryana, który nie grał ostatnio z powodu kłopotów mięśniowych. Dlaczego jest on tak istotny? Otóż pięć lat temu zdobył gola w finale Ligi Europy dla Manchesteru United w finale przeciwko Ajaksowi, a więc innej holenderskiej drużynie. Czerwone Diabły prowadził wówczas… Mourinho. Postacią ważną dla obu klubów jest obrońca Romy Rick Karsdorp, który jest wychowankiem Feyenoordu. Ponieważ także narzekał na uraz, w ostatniej kolejce przeciwko Torino zagrał tylko pół godziny.

Słów kilka o Feyenoordzie. Ich trenerem jest od tego sezonu 44-letni Arne Slot, były szkoleniowiec AZ Alkmaar. Spełnił oczekiwania, bo trzecie miejsce w lidze jest poprawą w stosunku do poprzedniego sezonu o dwie lokaty. Martwić może jedynie aż 11-punktowa strata do mistrzowskiego Ajaksu. Kapitanem Holendrów jest były reprezentant kraju Jens Toornstra. Do najskuteczniejszych graczy należą Guus Til, zdobywca aż 21 goli we wszystkich rozgrywkach, oraz Liderem dla holenderskich gigantów będzie najlepszy strzelec Ligi Konferencji Cyriel Dessers (10 trafień).

O wyniku tego finału zdecyduje doświadczenie. Jest ono atutem Romy, zwłaszcza jej trenera, który nie przegrał wszystkich czterech finałów, w jakich uczestniczył. Trudno jednak spodziewać się jednostronnego spotkania. Mój typ: 2:1 dla Włochów.

Przypuszczalny skład Romy: Patricio - Mancini, Smalling, Ibanez - Karsdorp, Cristante, Oliveira, Zalewski – Pellegrini – Zaniolo, Abraham.

Przypuszczalny skład Feyenoordu: Marciano - Geertruida, Trauner, Senesi, Malacia - Toornstra, Aursnes, Til - Nelson, Dessers, Sinisterra.